piątek, 15 czerwca 2012

Recenzja: Grace Woodroofe "Always Want"


Heath Ledger słynie ze swojego aktorskiego talentu. Okazuje się jednak, że znakomite kino wcale nie musi stanowić jedynej spuścizny, jaką nam pozostawił. Parę lat temu aktor odkrył 16-letnią wówczas Grace Woodroofe. Talent młodej wokalistki pochodzącej z Perth, skąd wywodził się również Ledger, wywarł na nim duże wrażenie. Na tyle duże, że ściągnął ją do LA i zaoferował swoje wsparcie.

Na szczęście.

Grace Woodroofe spełniła pokładane w niej nadzieje. Album "Always Want" to "kawał porządnego grania". Uznanie należy się pannie Woodroofe tym większe, że to debiut. Płyta jest utrzymana w stylistyce bluesowej, z dodatkami popu, folku.

Otwierający album "I've Handled Myself Wrong" oczarowuje. Głos wokalistki idealnie tworzy atmosferę melancholii w tym spokojnym utworze. Podobnie jest w następującym później "Battles", opowiadającym o zmaganiach kelnerki w średnim wieku. Zaskakujące jak znakomicie odnalazła się w tej roli dwudziestoletnia dziewczyna. Piosenka nasycona jest rozgoryczeniem, rozczarowaniem. Jednak jeśli słuchacz spodziewa się, że cała płyta będzie w podobnej stylistyce, to już przy kolejnym utworze przekonuje się, że Grace Woodroofe ma do zaoferowania znacznie więcej. Z jednej strony "Transformer" można przyjąć za hołd dla znajomych aktorów ("I'm an actress, I'm an actor/I'm a full-time be whoever (...)/I'm your transformer"), ale równocześnie to utwór, który można odbierać jako intymną deklarację ("You say tall, I'll grow/You say thin, I'll fast/You say make it longer/Well I'll make it last/I can be whoever you want me to be"). Napięcie budowane w tej piosence swoje ujście znajduje dopiero, gdy rozpoczyna się "H.". Utwór ten stanowi próbę pogodzenia się z odejściem Heatha Ledgera oraz podziękowanie mu za wsparcie okazane przy nagrywaniu płyty. Jednak bardziej mroczny i ponury klimat towarzyszy jazzującemu "Oh My God" ("It's not my fault if I'm forever blue/After all I inherited all my habits from you"). "Nocturnal" - zgodnie ze swoim tytułem - jeszcze bardziej wciaga słuchacza w atmosferę nocnych spacerów po mieście, opustoszałych barów i niewłaściwych kobiet. Zupełna zmiana następuje przy "Bear", który mógłby być napisany przez PJ Harvey - zarówno muzyka, jak i tekst (""And now I'm gonna have to hunt and kill you/Don't get too close/You're much too close"). A potem czeka na nas spokojne "Always Want", gorzkie spojrzenie na odejście drugiej osoby ("I never thought that there was something missing/There's nothing as empty as goodbye (...)/I always want what I can't have/I don't understand your kind"). I na koniec albumu "You'll Never Find Me": tylko wokalistka i towarzyszące jej pianino w smutnym przyznaniu się do lęku przed bliskością ("In the mirror of my mind/My thoughts are endless doubts (...)/Choose to make your own way/'Cos you'll never find me").

I tak kończy się ta krótka muzyczna podróż, trwająca zaledwie 31 minut. Warto kupić.

Dla fanów cyferek: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz